Stopa bezrobocia
Nie tylko w obecnej, pokryzysowej rzeczywistości, ale także w czasach gospodarczego spokoju stopa bezrobocia pozostaje jednym z najważniejszych wskaźników ekonomicznych.
W najczęściej przyjmowanych przez ekonomistów definicjach bezrobocia podkreśla się, że zjawisko to oznacza sytuację, w której część osób w wieku produkcyjnym, zdolnych i gotowych do pracy na typowych warunkach występujących w gospodarce, pozostaje bez pracy, mimo podejmowania poszukiwań (Milewski, Kwiatkowski).
W odróżnieniu od opisywanych wcześniej wskaźników, obniżenie stopy bezrobocia jest celem samym w sobie.
O ile, na przykład, rząd manipuluje stopą procentową, stymuluje rynek nieruchomości czy sprzedaż detaliczną lub zwiększa wydatki rządowe, po to by maksymalizować wzrost gospodarczy, o tyle można powiedzieć, że maksymalizuje wzrost gospodarczy i korzysta z innych narzędzi (jak na przykład polityka socjalna) po to, by obniżyć bezrobocie. Wykres poniżej pokazuje, jak stopa bezrobocia obniża się, gdy gospodarka od dłuższego czasu się rozwija (dane z USA).
Określenie źródeł bezrobocia jest od zawsze przedmiotem sporów wśród ekonomistów należących do odmiennych nurtów ekonomii.
Z jednej strony mamy klasyków i austriaków, którzy uważają że wśród przyczyn bezrobocia wymienić należy przede wszystkim psucie wolnorynkowych procesów przez ingerencję państwa, w opozycji których znajdują się środowiska związane z Keynesem, obwiniających malejący zagregowany popyt.
Niezależnie od teoretycznych argumentów ekonomistów, wagę poziomu bezrobocia określa zainteresowanie głównych banków centralnych tym wskaźnikiem.
Sytuacja na rynku pracy stawiana jest często na równi z poziomem inflacji i jest podstawą polityki monetarnej państw. Odpowiednie cele do osiągnięcia, związane z poziomem bezrobocia, wyznaczyły 3 z 4 największych banków centralnych na świecie – FED oczekuje bezrobocia na poziomie 6,5%, Bank Anglii najchętniej widziałby wskaźnik na poziomie co najwyżej 7%, Bank Japonii zaś skupia się na wzroście płac. Jedynie na inflacji, z “wielkiej czwórki”, skupia się tylko ECB, mimo że poziom bezrobocia w Strefie Euro utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie.
Najintensywniejsze działania podejmuje amerykańska Rezerwa Federalna, która rozpoczęła w 2008 roku program luzowania ilościowego, a którego trzecia część chyli się powoli ku końcowi. Zakończenie quantitative easing uzależnione było właśnie od poziomu bezrobocia. Ponieważ cel banku jest już w zasięgu, QE3 jest od grudnia konsekwentnie wygaszany.
Choć widać, że poziom bezrobocia istotnie się obniżył w czasie trwania QE, nie można twierdzić że Amerykanie zawdzięczają to w całości polityce monetarnej. Bezrobocie zawsze spada, kiedy gospodarka wchodzi na drogę wzrostu. Z właściwą oceną programu luzowania należy jednak poczekać jeszcze kilka lat, gdy poczujemy nie tylko krótkoterminowe, pozytywne skutki, ale też te długoterminowe, negatywne.
Z poziomem bezrobocia związany jest dość rozpowszechniony, aczkolwiek błędny, mechanizm.
Chodzi o krzywą Philipsa, która określa związek bezrobocia i inflacji. Tok rozumowania nie jest skomplikowany – jeśli więcej ludzi ma pracę, to więcej ludzi zarabia i wydaje pieniądze, więc ogólny poziom cen powinien rosnąć. Oznacza to, że im niższy poziom bezrobocia tym wyższa inflacja, a zadaniem rządu jest znalezienie złotego środka.
Dlaczego więc przez ostatnie 40 lat się to nie sprawdziło?
Podstawowym błędem jest myślenie, że dwa czynniki u których źródeł leżą inne przyczyny, są od siebie zależne. Pieniądze które otrzymują nowi pracownicy nie są “wyczarowane”, środki te już krążyły w gospodarce. Pieniądz traci na wartości wtedy, gdy jego ogólny poziom (podaż) się zwiększa, a wynikać to może jedynie z działań banku centralnego. Poziom bezrobocia zależy zaś w największej mierze od jakości działalności prowadzonej przez przedsiębiorstwa. Nie oznacza to, że krzywa Philipsa nigdy nie działa – rzeczywiście w krótkim terminie (na przykład w ostatnich lata) możemy zaobserwować niską inflację oraz wysokie bezrobocie – ludzie wstrzymują się od wydawania pieniędzy a źle zarządzane firmy zwalniają ludzi – pod żadnym względem nie jest to jednak reguła.
Komentarze 0