Komentarz dzienny 17 marca
Poniedziałek przyniósł ostateczny odczyt inflacji konsumenckiej w strefie euro za luty. Przypomnijmy, iż odczyt szacunkowy okazał się lepszy od prognoz i wyniósł 0,8% r/r, po czym EBC nie zdecydowało się na obcięcie stóp procentowych, czy też wprowadzenie programów stymulacyjnych gospodarkę. W zeszły piątek Mario Draghi zmienił jednak zdanie i stwierdził, że obecny kurs euro jest zbyt silny, co implikuje to, iż EBC musi myśleć o wprowadzeniu jakiś zmian.
Dziś okazało się, że inflacja w lutym wcale nie była lepsza od prognoz tylko wyniosła jednak zakładane 0,7%. Czyżby Draghi zdawał sobie z tego sprawę już wcześniej? Być może, choć nie jest to w ogóle istotne. Najważniejszy pozostaje fakt, iż strefa euro jest kompletnie podzielona w swoich potrzebach a EBC jest całkowicie nieudolne w wypełnianiu swojego mandatu. Presja na jakiekolwiek działanie coraz bardziej wzrasta, więc oczekiwania względem następnego posiedzenia będą dość znaczące.
Różnic (w zdecydowanej większości na miażdżącą niekorzyść wspólnoty) między strefą euro a krajami opierającymi się o własną politykę monetarną jest wiele. Dzisiaj przy okazji publikacji odczytu produkcji przemysłowej ze Stanów Zjednoczonych, która zaskakująco (choć tak na prawdę nie do końca ponieważ w zeszłym miesiącu odczyt był po prostu nad wyraz zły, więc jest to po części efekt bazy) wzrosła o 0,6% m/m. Powyższy wykres dobitnie pokazuje różnicę między Stanami a strefą euro. Podczas, gdy za oceanem produkcja przemysłowa bliska jest odrobienia wszystkich strat z okresu kryzysu, tak w strefie euro nie dość, że do tego jeszcze bardzo daleko to znajdujemy się nawet poniżej poziomów z 2011 roku.
Powyższa grafika stanowi niejako dodatek do dzisiejszego wykresu tygodnia. Pomimo, iż w ogólnym odczuciu rynki rozwinięte (DM) odpowiadają za największy wkład do światowego wzrostu, rzeczywistość jest zdecydowanie inna. Od początku bieżącego milenium szala przechyliła się w stronę rynków rozwijających się (do których należny również i Polska). Jak widać na powyższym wykresie to właśnie grupa krajów emerging markets ma zdecydowanie większy wplyw na wzrost światowego PKB niż rynki rozwinięte i trend ten powinien obowiązywać także w nadchodzących latach.
Komentarze 0